Niedziela nie była przyjemna. Nie dość, że deszcz zmienił śnieg
w gigantyczne kałuże, to jeszcze z każdej strony złe informacje. Wieczorne
spotkanie celem wygadania i wyżalenia było wskazane. Z racji moich blogowych
obowiązków miejsce spotkania musiało nadawać się na post, wobec tego wybrałam
Piaskownicę. Miejscówka nowa, a zasłyszane pozytywne opinie zachęcały.
Piaskownica znajduje się na Powiślu tuż obok BUWu, koło jak
dobrze znanego ze studenckich czasów punktu xero:) Przez pogodę, albo przez porę
dnia nie trudno było o wolny stolik. Jeśli chodzi o same pomieszczenie:
dominuje dykta i szarość na ścianach, z sufitu natomiast zwisają pojedyncze żarówki.
Niezobowiązujący wystrój wprowadza luźną atmosferę. Kolorowy bar zastawiony
jest muffinkami, babeczkami, tartami...jest słodko.
Głód dawał o sobie znać, wobec czego konsumpcja była
nieunikniona. W menu zupy, słone tarty, tosty i kanapki. Wybrałam ciabatę z szynką parmeńską i rukolą z dodatkiem słodkiego
musztardowego dressingu. Baaardzo smaczna. Niestety żołądek wprowadził mnie w błąd
i zmusił do zamówienia dużej kanapki, dużo za dużej, dlatego zamówienie kanapki
w wersji max sugeruję tylko tym naprawdę głodnym. Próbowałam też kanapki z łososiem,
koperkowym serkiem, ogórkiem i pomidorem. Również polecana.
W menu śniadania (domowo brzmiące w stylu muesli) i lunche. A
do tego wspomniana już różnorodność słodkości, wyglądających naprawdę zachęcająco.
Napitki do wyboru do koloru z alko lub
bez (piwa, drinki, koktajle, pyszna kawa i zielona herbata).
Miejsce jest zdecydowanie studenckie. Wskazane na przerwę między
zajęciami. A co ważniejsze studenckie są też ceny (!). To dodatkowy plus. Moja
smykałka detektywistyczna sugeruje mi, że zawieszony na ścianie projektor oznacza wieczorne oglądanie
filmów:) Eventy się kręcą…
Jak już wspomniałam, w niedzielny wieczór Piaskownica
świeciła pustkami, dlatego bardzo mnie ciekawi jak ten lokal prezentuje się wieczorami
piątkowymi czy sobotnimi… a zatem dopisuję Piaskownicę na listę do ponownego odwiedzenia.
Sprawdźcie to!