Leniwa sobota, ostre słońce i mróz.
Śniadanie w Charlotte. Do kawiarni/bistro docieramy po dosyć długim jak na
sobotni poranek poszukiwaniu miejsca parkingowego. Lekko po dziesiątej w
Charlotte jest już tłum ludzi i ciężko jest znaleźć miejsce. Siadamy przy
oknie. Widok na budzący się Plac Zbawiciela całkiem ładny. Zabiegana kelnerka
podrzuca nam menu. Jest głośno. Charlotte tętni życiem od rana do nocy.
Wystrój chyba najprostszy z
możliwych. Białe ściany, drewniane stoliki, na ścianach lustra, na stołach
kwiaty. Bezpośrednio za ladą zaczyna się kuchnia, co sprawia, że wszelkie aromaty
przedostają się bezpośrednio na salę.
Zamawiamy omlet francuski z szynką
(do wyboru jest jeszcze z serem kozim) podawany z dwiema kromkami chleba oraz
Jambon Gruyére (czyli grilowaną kanapkę z domowym, zielonym pesto, szynką i
serem), podawaną z marchewką, której technologii przyrządzenia do końca nie
ustaliłyśmy (jakby lekko podgotowana w jakimś wywarze, w każdym razie
świetnie doprawiona i pyszna). Do tego obowiązkowa latte.
Jak już wspomniałam lokal jest pełen
ludzi, głośno, ciężko dosłyszeć rozmówcę, a jeszcze ciężej własne myśli.
Obsługa (widocznie wprawiona w dużym obłożeniu lokalu) szybko podaje nam najpierw
kawę, która stawia nas na nogi. Dociera śniadanko. Omlet pycha...delikatny i puszysty.
Szynka fajnie zaostrza jego smak. Kanapka jeszcze lepsza. Pesto (z rukoli i
bazylii??) świetnie łączy składniki. Owszem byłyśmy głodne, ale nasze
zamówienie zgodnie oceniłyśmy na piątkę z plusem:) Zaspokoiłyśmy głód, ba,
nawet się najadłyśmy, chociaż porcje wydawały się małe.
W Charlotte możemy też kupić różnego
rodzaju bułeczki, rogaliki, chleby, ciastka, wszystko ponoć pieczone na
miejscu. Duży plus. Fajnym pomysłem jest też duży stół na środku lokalu. Skraca dystans, bo nieznajomi muszą usiąść razem.
Trochę obawiałam się w Charlotte, bo
przecież to jedno z tych miejsc, w których się bywa. Nie byłam pewna czy to
dobra miejscówka na spokojny sobotnioporanny posiłek, czy to dobre miejsce,żeby
odpocząć po całotygodniowym nadęciu. Okazało się, że tak. Atmosfera jest jak
najbardziej sprzyjająca wyluzowaniu, jest miło. Miejsce wypełnia pozytywna, miejska
energia. I faktycznie jest tak, że mimo otaczającego gwaru, mimo tętniącego za
oknem miasta, pijąc kawę w Charlotte jesteś w stanie na chwilę się zatrzymać i
pomyśleć, że jest ok.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz