Niedawno opublikowane statystyki dowodzą, iż nasz piękny,
nadwiślański kraj powoli staje się suszarnią Europy. Warszawa jest tego
najlepszym przykładem. Praktycznie na każdym rogu można spotkać wyrastające jak
grzyby po deszczu nowe sushi bary. Nie, żeby mi to przeszkadzało, ale niestety
nie zawsze ilość idzie w parze z jakością. Wobec powyższego do grona moich
ulubionych suszarni - pomimo ich natłoku w stolicy - zaliczyć do niedawna
mogłam tylko dwie: Besuto na tyłach Nowego Światu i Sushi Go (chyba już
zamknięte) na skrzyżowaniu tej samej ulicy ze Świętokrzyską.
Od ostatniego
wtorku na moje prywatne sushi podium wskakuje „Sushi Bonsai”. Restauracja
ulokowana jest w „biznesowej” części miasta, na parterze jednego z wieżowców
przy ulicy Grzybowskiej. Wnętrze japońsko-stonowane, ciemne, proste. Właściwie
takie, jakie powinno być.
W karcie tłok. Możemy zjeść zarówno samą smażoną rybę,
kuszące owoce morza jak i makarony czy danie
z woka. Przyszliśmy jednak na sushi i na nim postanowiliśmy się skupić. Jak już
wspomniałam karta jest imponująco rozbudowana, więc z pewnością każdy sushiżerca
znajdzie coś dla siebie.
My wybraliśmy 8 sztuk California Lux (avocado, krab, serek,
tobico) i 10 sztuk Sake Futomaki (łosoś, tykwa, avocado, ogórek). Po krótkiej
chwili na stół wjechała imponująco wyglądająca deska sushi. Szybkie zamoczenie
kawałka w sosie sojowym i już wiemy, że to jest to. Przepyszne sushi. Przede
wszystkim nie można narzekać na małą ilość składników. Każdy kawałek jest
pożądnie wypchany rybą i pozostałymi składnikami, a ryż jest tylko dodatkiem. Ryba była soczysta,
fajnie zamarynowana, świeża. Palce lizać. Grubo pokrojony, wyjątkowo dobry
imbir, którego nie zawsze jestem fanką świetnie równoważył i oddzielał smaki.
Poza tym sushimakerzy z całą pewnością znają się na swoim
fachu, bo sushi było na prawdę dobrze zrobione/zwinięte, co pomogło uniknąć
niezręcznych sytuacji z rozpadającym się po drodze sushi.
Jeśli chodzi o ceny. Wydawać by się mogło, że lokal nie
należy do najtańszych, ale biorąc pod uwagę jakość i ilość składników w każdym
kawałku z przekonaniem stwierdzam, że sushi w Bonsai jest warte zostawienia tam
części wypłaty (za sushi, które słusznie nas nasyciło, kieliszek białego wina i
piwo zapłaciliśmy 80 zł, jak na sushi przyzwoicie).
Miejsce godne polecenia i obowiązkowe dla sushimaniaków.
lokalizacja: Warszawa, ulica Grzybowska 5A
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz