Tel Aviv Cafe+Deli odwiedziłam można powiedzieć z musu. Tylko
po to, żeby odhaczyć kolejne miejsce na Poznańskiej. Nie oczekiwałam niczego
nadzwyczajnego. Owszem czytałam/słyszałam pozytywne opinie, ale jako że
znajdujący się na przeciwko (nomen omen) Beirut całkowicie podbił moje serce,
nie spodziewałam się, żeby wizyta w Tel Avivie cokolwiek zmieniła. Pomyślałam,
że może czasy świetności tego miejsca już za nami, a peany na jego cześć są nieco
na wyrost. Jakże się myliłam!
Pierwszą rzeczą, która różni Tel Aviv od Beirutu (bo porównań
nie sposób uniknąć, choć to zupełnie różne kuchnie) jest światło. Lokal jest po
prostu bardzo jasny. Pomimo niewielkiego metrażu wydaje się być przestronny.
Wysoka lada zastawiona jest owocami i różnego rodzaju ciastami, na ścianie obok
wystawka koszernych produktów (wina, oleje etc.) na sprzedaż. Sala w głębi jest
bardziej kameralna.
Z racji swojego koszernego profilu w dniu naszej wizyty w Tel
Avivie organizowana jest impreza z okazji żydowskiego święta Purim. Gości jest
dużo, ale obsługa dosyć szybko się nami zajmuje. Purim w Tel Avivie objawia się
między innymi tym, iż nagle do lokalu wkraczają poprzebierani za wcale nieżydowskich
bohaterów stali bywalcy tego lokalu, co zostało przez P. skwitowane stwierdzenie,
że to zapewne jakieś żydowskie bakusy.
Zamawiamy. Na przystawkę hummus z sosem tahini z oliwą
podawany razem z pitą. Z ciekawości i dla porównania z hummusem z Beirutu. Nie
wiem czy to z powodu specyfiki kuchni żydowskiej, ale telavivski hummus
zdecydowanie wygrywa z tym z naprzeciwka. Jest wyrazisty. Zapewne przez
sezamowo-orzechowy sos dodawany do tego hummusu. Warte spróbowania.
Przechodząc do „dań głównych” wybieramy zapiekanki. Tarty
oferowane w karcie niestety nie wchodzą grę, gdyż jak zostałyśmy poinformowane
już „wyszły”. Z jednej strony szkoda, że nie udało nam się ich spróbować, a
drugiej to znak, że jedzenie w Tel Avivie faktycznie jest świeże. Zamawiamy więc: szkszukę (jajko sadzone na
sosie z pomidorów, papryki i cebuli), musakę oraz kugel wielowarzywny. Kugel
okazuje się zapieczonymi z serem warzywami z makaronem (podawany ze smacznym ogórkowo- miętowo-jogurtowym sosem). Ujdzie w tłumie. Musaka
jest właściwie zapiekanką z serem, szpinakiem i pomidorem. Szakszuka natomiast,
pomimo tego, że brzmiała może najmniej zachęcająco, wypadła najlepiej na tle
pozostałych dań.
Kugel |
Szakszuka |
Musaka |
W Tel Avivie polecić należy lemoniady. Podawane na ciepło lub
nie, robione ze świeżych owoców, fajne połączenia smaków (imbir, cytryna, miód,
lub cytryna z miętą nana). Poza tym koktajle w dowolnym połączeniu owoców.
Poprawiają nastrój.
Podsumowując: smacznie, interesująco zarówno ze względów kulinarnych jak i kulturalnych. Tanio. Zdecydowanie więcej takich miejsc w Warszawie!
lokalizacja: Warszawa, ul. Poznańska 11
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz