wtorek, 21 sierpnia 2012

By the Way

"By the Way" to nowa knajpka otwarta, można już powiedzieć, w zagłębiu gorących miejscówek, to jest na ulicy Lipowej, na warszawskim zakorkowanym ostatnio Powiślu. Między SAM'em (aż wstyd się przyznać ciągle przeze mnie nieodkrytym) a Piaskownicą. Wnętrze jest bardzo przytulne. Rząd stolików pod ścianą tworzy kawiarniany, niezobowiązujący klimat, a lustra optycznie powiększają pomieszczenie. Ściana na lewo od wejścia zastawiona jest kawami, herbatami, ciastami i ciastkami. Domowo. Biorąc pod uwagę fakt, że Lipowa to można powiedzieć część kampusu UW, luźne wnętrze z pewnością nie odstraszy studentów (a na pewno nie tych z Lipowej 4:). Strzał w targetową dziesiątkę!Przejdźmy zatem do jedzenia. Menu wypisane jest, jak w wielu miejscach ostatnio, kredą na dużej tablicy. Obsługa szybko  zajęła się nami. Ja wybrałam spaghetti  z krewetkami i kurkami. Prosta pasta na oliwie ze wspomnianymi składnikami. Danie podane w tempie ekspresowym. Może nie była to rewelacja, ale z pewnością makaron przyrządzony po domowemu i lekki. Na warsztat poszła jeszcze sałata z kozim serem w sosie musztardowo-miodowym. Smaczna podobno. Tydzień temu w lokalu nie można było zakupić alkoholu, ale lemoniada była bardzo odświeżająca. Są zupy, sałaty, makarony. Kawa na wynos i mieszanki kaw do kupienia. Ceny owszem mogłyby być nieco niższe, bo o ile mnie pamięć nie myli i sałaty i pasty wahają się w okolicach 30 zł.Absolutną rewelacją było natomiast ciasto brownie z kawałkami białej czekolady i borówkami. Podobno pochodzące od autorki White Plate. Pychota!!! Spróbujcie koniecznie.BTW bardzo, bardzo pozytywnie zapisało się w mojej kulinarno-lokalowej pamięci. Jest to miejsce zarówno  na śniadanie, szybką kawę, lunch między zajęciami czy niezobowiązującą kolację. Obsługa, mam nadzieję, że nie tylko dlatego, że knajpka jest nowa, ciężko i zasłużenie pracuje na pozytywne opinie.Sprawdźcie tą miejscówkę!

lokalizacja: Warszawa, ulica Lipowa 7a






Mniam (a to tylko połowa porcji)




środa, 8 sierpnia 2012

Lody! Ludzie! Lody!

Afrykańskie upały za nami, mam nadzieję, że nie do końca na dobre. Przecież, parafrazując klasyka, jak jest lato, to musi być gorąco. A na ochłodę: lody! Poniżej recenzje trzech lodziarni.
1. Lody na Patyku.
"Lody na Patyku" to nowy lokal znajdujący się w sąsiedztwie rozlicznych, zdaje się modnych knajpek na ulicy Lipowej na Powiślu. W ogóle na Powiślu się dzieje! Bulwary nad Wisłą w końcu tętnią życiem nocnym, a w okolicy Lipowej, Dobrej i Browarnej co drugi bar/kawiarnia/restauracja godne są uwagi. Ale do rzeczy.
Lody na Patyku to najmłodsze dziecko twórców klubokawiarni Syreni Śpiew. Stawia się zatem na wysublimowane gusta. Do "Lodów" zrobiłam dwa podejścia. Pierwsze w dniu otwarcia. Można było przewidzieć, że skończy się to porażką. Lodów nieustannie nie było, sympatyczne Panie za ladą zapraszały więc na górny poziom, gdzie znajduje się po prostu bar. Może nie tak po prostu, bo bardzo ładny, o jasnym, prostym wystroju. Z wielkimi oknami i poduchami pod nimi. Czyli lodziarnia dla dorosłych. Lodów jednak nie było mi dane skosztować.
Wybrałam się zatem ponownie, w dzień powszedni, w okolicach godziny 20. Lody owszem były, ale wybór był dość ograniczony. Mogłam wybrać lód o smaku owoców leśnych lub śmietankowy, każdy - dość małych gabarytów - za 5 zł. Niezależnie od smaku lód obsypany był cukierkową posypką. Mówiąc szczerze: nie urwało. Lody były przede wszystkim bardzo, bardzo słodkie. Potęgowała to dodatkowo posypka. Ciężko było poczuć smak, sam cukier. Zdecydowanie wolałabym wydać 1 zł na Big Milka. Zawiodłam się niestety. Ale że nie lubię pisać negatywnych recenzji zamierzam dać "Lodom na Patyku" jeszcze jedną szansę, chociażby dlatego, że nie udało mi się zrobić żadnych zdjęć!

2. "Malinova"
Jeśli miałabym polecić lodziarnię, w ciemno biorę wszystkie smaki w "Malinovej". Ponoć najstarsza lodziarnia w Warszawie, na Alei Niepodległości  (okolice metra Pole Mokotowskie). Lody podawane zarówno w wafelku jak i w formie pucharków.  Średnia porcja, w której możemy zmieszać ze sobą 2 smaki kosztuje 7 zł. Smaki przeróżne. Owocowe wyraziste w smaku (polecam czarną porzeczkę), a w mlecznych raczej nie czuć mleka w proszku. Miejsce  do zaliczenia podczas niedzielnego spaceru.

3. "Limoni"
I ostatnio odkryta lodziarnia "Limoni" na Nowym Świecie (nr 52). Ciekawa przede wszystkim dlatego, że zjemy tu nietypowe smaki. Jest więc np. marchewkowy, pomidorowy, buraczany. Oraz oczywiście te "normalne". Lody są na prawdę dobre. Jedna porcja jest baaardzo duża, więc spokojnie można brać pół porcji każdego smaku. Marchewkę próbowałam. Jest słodka, może nie do końca masz wrażenie, że próbujesz lodową wersję warzywa, ale warto spróbować. I przede wszystkim polecam agrest!!! rewelacja.

Zdjęć brak, lody pozostawiam Waszej wyobraźni:)