środa, 14 marca 2012

Tel Aviv Cafe+Deli


Tel Aviv Cafe+Deli odwiedziłam można powiedzieć z musu. Tylko po to, żeby odhaczyć kolejne miejsce na Poznańskiej. Nie oczekiwałam niczego nadzwyczajnego. Owszem czytałam/słyszałam pozytywne opinie, ale jako że znajdujący się na przeciwko (nomen omen) Beirut całkowicie podbił moje serce, nie spodziewałam się, żeby wizyta w Tel Avivie cokolwiek zmieniła. Pomyślałam, że może czasy świetności tego miejsca już za nami, a peany na jego cześć są nieco na wyrost. Jakże się myliłam!
Pierwszą rzeczą, która różni Tel Aviv od Beirutu (bo porównań nie sposób uniknąć, choć to zupełnie różne kuchnie) jest światło. Lokal jest po prostu bardzo jasny. Pomimo niewielkiego metrażu wydaje się być przestronny. Wysoka lada zastawiona jest owocami i różnego rodzaju ciastami, na ścianie obok wystawka koszernych produktów (wina, oleje etc.) na sprzedaż. Sala w głębi jest bardziej kameralna.
Z racji swojego koszernego profilu w dniu naszej wizyty w Tel Avivie organizowana jest impreza z okazji żydowskiego święta Purim. Gości jest dużo, ale obsługa dosyć szybko się nami zajmuje. Purim w Tel Avivie objawia się między innymi tym, iż nagle do lokalu wkraczają poprzebierani za wcale nieżydowskich bohaterów stali bywalcy tego lokalu, co zostało przez P. skwitowane stwierdzenie, że to zapewne jakieś żydowskie bakusy.
Zamawiamy. Na przystawkę hummus z sosem tahini z oliwą podawany razem z pitą. Z ciekawości i dla porównania z hummusem z Beirutu. Nie wiem czy to z powodu specyfiki kuchni żydowskiej, ale telavivski hummus zdecydowanie wygrywa z tym z naprzeciwka. Jest wyrazisty. Zapewne przez sezamowo-orzechowy sos dodawany do tego hummusu. Warte spróbowania.


Przechodząc do „dań głównych” wybieramy zapiekanki. Tarty oferowane w karcie niestety nie wchodzą grę, gdyż jak zostałyśmy poinformowane już „wyszły”. Z jednej strony szkoda, że nie udało nam się ich spróbować, a drugiej to znak, że jedzenie w Tel Avivie faktycznie jest świeże.  Zamawiamy więc: szkszukę (jajko sadzone na sosie z pomidorów, papryki i cebuli), musakę oraz kugel wielowarzywny. Kugel okazuje się zapieczonymi z serem warzywami z makaronem (podawany ze smacznym ogórkowo- miętowo-jogurtowym sosem). Ujdzie w tłumie. Musaka jest właściwie zapiekanką z serem, szpinakiem i pomidorem. Szakszuka natomiast, pomimo tego, że brzmiała może najmniej zachęcająco, wypadła najlepiej na tle pozostałych dań.

Kugel

Szakszuka

Musaka

W Tel Avivie polecić należy lemoniady. Podawane na ciepło lub nie, robione ze świeżych owoców, fajne połączenia smaków (imbir, cytryna, miód, lub cytryna z miętą nana). Poza tym koktajle w dowolnym połączeniu owoców. Poprawiają nastrój.




Podsumowując: smacznie, interesująco zarówno ze względów kulinarnych jak i kulturalnych. Tanio. Zdecydowanie więcej takich miejsc w Warszawie! 
lokalizacja: Warszawa, ul. Poznańska 11



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz